Zemsta



Liczyłam na ten wyjazd. Chciałam zobaczyć spieczone słońcem, białe murowane domy. Chciałam przejechać terenówką drogę z Muskatu do Duqm, chciałam przekonać się jak bardzo słone jest Morze Arabskie, chciałam napić się specyficznej kawy wsłuchując się w miauczącą muzykę Bliskiego Wschodu. A przy okazji wdrożyć energię odnawialną w Omanie.

Liczyłam na ten wyjazd więc pracowałam. Odwaliłam, bez zbędnego przechwalania się, całą robotę.

Wczoraj przez przypadek i to całkiem podły przypadek dowiedziałam się, że mogę zapomnieć o okularach słonecznych, odparzonej pupie i turbanie na głowie. Mój współpracownik, Koreańczyk, z wyraźną satysfakcją wręczył mi bilety na BEZPŁATNY „Energy Show” w KOREI mówiąc, że on to nie może pójść, bo pojutrze leci do Omanu. Z powodu mojego projektu. Po czym dodał, że mogę sobie pójść na targ... z mężem.... w czasie weekendu... Na koniec jeszcze tylko głupawo się rozchichotał rad ze swojego żartu.

Obmyślam zemstę. Na zimno.
I niech mnie trafi jeżeli jeszcze w tym roku nie polecę do Omanu.


Dieta muffin'owa



Ostatnio z życiowej zgryzoty przybyło mi kilka dobrych kilogramów. A że zaczęło pobolewać mnie kolano, a portki wszelakie uniemożliwiły oddychanie, zdecydowałam się na odbudowanie swojej poprzedniej kondycji.

I im bardziej zawzięcie jestem na diecie, tym z większą rezygnacją na koniec dnia potrzebuję wtrząchnąć mufina. Czekoladowego. 

Bo dieta to cholernie przygnębiająca i frustrująca rzecz.


Goleń mojego VP



Na Zachodzie, gdy robi się gorąco, normalnym jest ściągnięcie marynarki, ewentualnie podciągnięcie rękawów, przy prawdziwym upale (bądź wyczerpujących dyskusjach) otarcie twarzy chustką lub nawet skropienie twarzy zimną wodą.

W Korei mężczyźni podciągają nogawki. Ponad kolano. Po czym prezentują swoją okazałą goliznę szarmancko, ale koniecznie od niechcenia, opierając stopę o kolano drugiej nogi. Prawdopodobnie chodzi również o przewiew innych części ciała, których już ot tak sobie wywalić  na wierzch bezkarnie się nie da.

Dlatego właśnie podczas ważnych rozmów mój wzrok błądzić musi po nierówno owłosionej goleni naszego VP, jego niedopasowanych skarpetach mocno naciągniętych po połowę łydki i tandetnie wyglądających (ale kosztujących pewnie z 400USD) butów z metalowymi sprzączkami. 

Sam miód.


Ludzie i delfiny


U wschodnich wybrzeży Korei, na Morzu Japońskim (uparcie nazywanym przez Koreańczyków Wschodnim), po raz pierwszy na świecie udokumentowano dość szczególne zachowanie delfinów, które w koreańskich gazetach określono mianem „pogrzebu”.

Jeden z deflinów był najwyraźniej bardzo chory i w pewnym momencie nie mógł już sam dotrzeć do powierzchni wody celem zaczerpnięcia oddechu. Inne defliny z jego grupy podjęły o niego walkę, swoim własnym ciałem wypychając go ku górze.

Nie wiem dlaczego  Koreańczycy uznali akurat za pogrzeb próby uratowania jednego delfina przez około dwudziestu swoich pobratymców, ale może dlatego że delfin końcem końców opadł na dno i zakończył tam swój żywot.

Z empatią i współczuciem stwierdziłam, że musiała się tam rozegrać mała tragedia. PWY, próbując chyba mnie pocieszyć, odpowiedział, że to i tak lepiej niż ludzie. Ludzie mają w zwyczaju zostawiać potrzebujących samych sobie (a dokładnie: „don’t give shit about them”)...


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...