[Zakorkowani] Kuchnia koreańska



„Jadłeś ryż (posiłek)?” to zwyczajowe powitanie Koreańczyków. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu pytanie to zadawano w sensie dosłownym, ponieważ miska ryżu była wtedy dla wielu luksusem. Do tej pory ryż – jedzony z indywidualnej miseczki – wyjadany jest raczej do końca. Wielu Koreańczyków nie pozostawia nawet jednego ziarenka w solidarności ze swoimi głodującymi braćmi z Północy.

Posiłek w życiu Koreańczyka odgrywa niezmiernie ważną rolę między innymi ze względu na dużą uwagę przykładaną do jego wpływu na kondycję zdrowotną człowieka. Koreańską kuchnię charakteryzuje oszałamiająca obfitość warzyw i sposobów ich przyrządzania, regularna konsumpcja owoców morza, znikome użycie olejów (z wyjątkiem sezamowego, który uważany jest za korzystny dla zdrowia), ostry smak potraw doprawianych sosem z papryczek oraz zawsze i wszędzie towarzyszące temu wszystkiemu kimchi. Koreańczycy doskonale wiedzą, jaka potrawa udobrucha ich żołądek po nadmiernej ilości wypitego alkoholu, co pomoże odzyskać męski wigor, co jest dobre na wzmocnienie kości, gładkość skóry, niedobory żelaza, czy nadpotliwość. Kuchnia jest podstawowym elementem dbania o swój wygląd i tężyznę.


Koreański pajeon (nazywany czasem 
"koreańską pizzą"), czyli "placek", 
w którym zasmaża się warzywa,
owoce morza itp.


Rytuały związane z jedzeniem stanowią również nieodzowną część przełomowych wydarzeń w życiu Koreańczyka takich jak ślub, zdawanie egzaminów, czy otwieranie nowego biznesu. Towarzyszą też pielęgnowaniu koreańskich tradycji: obchodzenia Nowego Roku, Świąt Dziękczynienia, czy czczenia przodków – na każdą z takich okazji przygotowuje się szczególny rodzaj posiłku. Co ciekawe, w zależności od pogody (np. gdy pada), czy pory roku (np. w najgorętsze dni lata wyznaczane według kalendarza księżycowego) spożywa się również specjalny rodzaj dań. Koreańska kuchnia to też temat kontrowersyjny. Wspomnieć tutaj wystarczy o jedzeniu mięsa z psa, ruszającej się jeszcze ośmorniczki, czy sashimi (kor. „hoe"), które ciągle „łapie powietrze”. W ośrodkach tradycyjnej medycyny zaleca się też niektórym pacjentom regularne picie wywarów z kozy, kota, cykad i tym podobnych.


Od góry: maemil soba (potrawa 
pochodząca z Japonii),
samgyetang (kurczak w zupie), 

przystawki: kabaczek i bakłażan, 
oraz koreański "porridge" z ryżu.



Osobiście zajęło mi trochę czasu, żeby przekonać się do kuchni koreańskiej. Na początku miałam duży problem z jej ostrym smakiem - odnosiłam wrażenie, że z tego względu wszystko smakuje identycznie. Do tego z powodu paprycznego smaku na czoło występowały mi siódme poty, a charakterystyczny zapach koreańskich dań na długo pozostawał w zakamarkach ubrania. Nie za bardzo pasował mi też szybki styl jedzenia Koreańczyków; miałam wrażenie, że wszyscy jedzą na wyścigi. Po kilku dobrych latach spędzonych w Korei moje podejście zmieniło się jednak diametralnie. Uzależniłam się od kimchi, zaczęłam gustować w daniach, których wcześniej nie tknęłabym. Do koreańskiej kuchni przyzwyczaiłam się tak bardzo, ze polskie dania wydają mi się na jej tle raczej ciężkawe...

W kolejnej audycji "Zakorkowanych" (do odsłuchania poniżej) razem z Leszkiem opowiadamy o typowych koreańskich daniach i przystawkach oraz sposobie ich przyrządzania, ale także o koreańskich owocach, napojach i deserach. Dodatkowo, na prośbę jednej z naszych Słuchaczek, Leszek udostępnia swój sekretny przepis na 마가린밥 (magarin bab), czyli szybkie danie, którym posiłkuje się wielu koreańskich studentów, a które względnie łatwo przyrządzić mieszkając w Polsce:


MAGARIN-BAB (ryż z margaryną): 


  • Składniki na 2 porcje: 
- 1 szklanka białego ryżu krótkoziarnistego (쌀 1컵)
- 2 łyżki masła lub magaryny (마기란/버터 2스푼)
- suszone wodorosty (koreański kim, lub japońskie jak do sushi) (김)
- 2 łyżki sosu sojowego (간장 2스푼)
- 2 jajka (계란 2개)
- opcjonalnie: szynka, bekon, cebula (기타: 햄, 베이컨, 양파)

  • Przygotowanie: 
Ryż płuczemy tak długo, aż woda straci swój mleczny kolor. Opłukany i odsączony ryż wsypujemy do garnka i zalewamy wodą (1,5 szklanki wody na 1 szklankę ryżu). Stawiamy garnek na dużym ogniu i czekamy aż woda zacznie wrzeć. Kiedy ryż zaczyna się gotować zmniejszamy ogień do minimum, przykrywamy garnek pozostawiając mały otwór na ucieczkę pary. Gotujemy tak przez 15-18 minut. Wyłączamy kuchenkę i pozostawiamy ryż na 5-10 minut pod przykryciem tak, aby woda całkowicie wchłonęła się w ziarna.

Płaty suszonych wodorostów wkładamy do foliowego worka i kruszymy tak długo aż uzyskają konsystencję niewielkich wiórków.

Jajko smażymy na rozgrzanej patelni tak, aby żółtko pozostało płynne. Posypujemy solą i pieprzem do smaku.

Gorący ryż dzielimy na połowę i wkładamy do dwóch miseczek, gdzie następnie dodajemy łyżkę margaryny lub masła. Polewamy sosem sojowym (1 łyżka na porcję, chyba że ktoś woli mocniejszy posmak soli), a na wierzch kładziemy jajko sadzone. Wszystko posypujemy pokurszonymi wodorostami.

Przed wymieszaniem dodać można również posiekaną i podsmażoną szynkę lub boczek oraz cebulę.

Tak podane danie przed samym jedzeniem mieszamy na w miarę jednolitą konsystencję.

Dobrze smakuje podawane wraz z przystawką kimchi.

Smacznego!





Chuseok


Od jutra w Korei rozpoczyna się Święto Dziękczynienia (Chuseok), co oznacza, że cała Korea będzie, a właściwie już jest w rozjeździe. Wszelkiego rodzaju bilety już dawno wykupione, więc spóźnialscy będą musieli wsiąść w samochód i spędzić kilka lub nawet kilkanaście godzin w trasie, żeby dotrzeć do swoich rodzin na południu. Powrót za kilka dni do prowincji Gyeonggi, gdzie mieszka 25,6 miliona ludzi (prawie połowa koreańskiego społeczeństwa!) będzie równie żmudnym przedsięwzięciem.




W okresie świątecznym, zgodnie z tradycją, młode kobiety odwiedzają rodziców swoich mężów. W domu teściów przeważnie sprzątają, gotują, usługują i szorują naczynia podczas gdy męska część rodziny spędza czas biesiadując przed telewizorem lub grając w karty – to w ramach odpoczynku od pracy ale też i z powodu zmęczenia wielogodzinnym prowadzeniem samochodu.

Jak to zwykle bywa w tego rodzaju sytuacjach, podczas świąt dochodzi do wielu kłótni rodzinnych, szczególnie pomiędzy niewiastami. Bezdzietne kobiety brane są na spytki przez swoje teściowe co do powodów swojego „jałowego” stanu; bez żenady ponagla się je, żeby w końcu spełniły swój obowiązek dopytując się o szczegółowy plan egzekucji takowego przedsięwzięcia. Kobiety, które już dzieci posiadają strofowane są za brak umiejętności kulinarnych i innych, porównywane są do innych białogłów w rodzinie. Cała frustracja młodych kobiet przenosi się na w najlepsze leżakujących mężów i często kończy się to ogólnym zgrzytaniem zębów, błyskawicami w oczach i trzaskaniem drzwiami. Ze zrozumiałych powodów większość świeżo zamężnych Koreanek szczerze świąt nienawidzi. Oczywiście od tej czarnej wizji świąt istnieją też chlubne wyjątki.

W moim przypadku w ogólnonarodowym eksodusie uczestniczyć nie musimy. Mama PWY mieszka 15 minut samochodem od naszego domu, więc możemy do niej podskoczyć w każdym momencie. Tak się też składa, że jest rozwódką, więc wszelkiego rodzaju święta, w tym i Chuseok, spędzamy w kameralnym gronie trzech osób – starszy brat PWY mieszka wraz z rodziną na Filipinach i na święta do Korei nie przylatuje.

  
Ja, teściowa i jej siostra.


Przygotowania do Święta Dziękczynienia dzielimy mniej więcej równomiernie. Zazwyczaj razem z PWY cały dzień pieczemy placuszki buchimgae. Za resztę potraw odpowiada teściowa, która woli, żeby się jej do garów nie mieszać. Wespół z PWY myjemy też naczynia, kroimy owoce itp. Prawdę mówiąc nasze spotkania świąteczne nie mają aż tak odświętnego charakteru ze względu na mocno okrojoną komórkę rodzinną. Wielu z tradycji (niestety?) też nie przestrzegamy – na przykład nie zastawiamy stołu dla przodków, którym w czasie Chuseok należy ukłonami do ziemi podziękować za wszelką w życiu pomyślność. Święta to dla mnie w sumie sama przyjemność: spożywanie domowych posiłków, wspólne gry (np. hwatu) i brzuchy rubasznie wystawione ku górze. Wszystko we właściwych proporcjach. Wspólny czas spędzamy raczej bezkonfliktowo i za ten właśnie przejaw życiowego szczęścia wypada mi chyba podziękować podczas tegorocznego Chuseok...


Prawidłowe zastawienie stołu
dla rytuału uczczenia przodków.

<Źródło>


Przykład zastawionego stołu
dla rytuału uczczenia przodków.

<Źródło>




[Zakorkowani] Przestępstwa na tle seksualnym


Spokojnie płynę kraulem. Wyrzucam prawą rękę jak najdalej mogę, a następnie lewą mocno zagarniam wodę ciągnąc tym samym do przodu całe ciało. Przypatrując się mijanym pod sobą kafelkom wypuszczam powietrze, żeby przed kolejnym wynurzeniem ręki obrócić głowę lekko w bok i równomiernie wciągnąć powietrze. To wspaniała medytacja.

Nagle ktoś łapie mnie za tyłek. W jednej sekundzie całe moje ciało tężeje, ale mózg od razu wysyła uspokajające sygnały. To PWY, który za mną płynie. Czasem nachodzi go chęć na takie psikusy. Uchachana daje się pchać jego silnym dłoniom przez kilka metrów.

Dotykam ściany basenu i odwracam się, żeby popsioczyć na PWY. To kontynuacja miłosnego przekomarzania się. Pewnie sama go zaraz pod wodą uszczypnę w tyłek. Staję jak wryta, kiedy meżczyzna w białym czepku dopływa do końca basenu, odbija się od ściany i kontynuje swój trening. Czepek PWY jest czarny.

Próbuję zrozumieć, co się właściwie stało. PWY dopływa do mnie i widząc mój wyraz twarzy od razu pyta, co jest nie tak. Stoję w milczeniu zastanawiając się, czy może coś mi się przywidziało. Opowiadam o zdarzeniu PWY. „Jesteś pewna, że to nie był przypadek?”

Przez chwilę waham się. Czuję na sobie namacalną warstwę szoku, który odrealnia całą sytuację. Z pomocą przychodzi mi jednak mózg przypominając o tej jednej sekundzie, kiedy ogarnęło mnie przekonanie, że to PWY. Bo na takiego rodzaju dotyk pozwolić mógł sobie tylko i wyłącznie on. Już wiem, że przed chwilą stało się coś bardzo niedobrego.

Mężczyzna w białym czepku ponownie dopływa do ściany basenu. Mocno łapię go za ramię i z gulem w gardle mówię, że nie może w ten sposób dotykać innych osób. Mężczyzna wyrywa się i silnym wyskokiem wychodzi z basenu. W mgnieniu oka rozpoznaję w nim młodego chłopca trenującego po okiem ojca, z którym dosyć często rozmawiam w chwilach odpoczynku. Ojciec pracuje dla jednej z największych koreańskich korporacji. Zajmuje się reaktorami jądrowymi.

„Patrz to jego syn!” Ja również stoję jak sparaliżowana. Widząc jak odchodzą do szatni ponownie analizuję całą sytuację. Czy aby na pewno sobie czegoś nie dopowiedziałam? Mózg ponownie przychodzi mi z odsieczą. Oprócz życiowego partnera, żaden inny mężczyzna nie powinien dotykać kobiety w ten sposób.

Na jakiekolwiek działanie jest już za późno. Basen pustoszeje, a ja ciągle stoję przy ścianie nie mogąc zrozumieć ani sytuacji, ani własnego samozwątpienia. Czuję w środku jakiś ogromny ciężar. PWY przytula mnie mocno i mówi, że następnym razem przed wszystkim mnie ochroni.  

Przekonanie o osobistym bezpieczeństwie to bardzo pozytywna strona mieszkania w Korei. Na co dzień nie trzeba się raczej obawiać ataku ze strony szaleńca, nie trzeba głęboko chować telefonu, czy kurczowo trzymać torebki w środkach komunikacji miejskiej. Wychodząc na ulicę człowiek nie zaprząta sobie głowy ewentualnym zagrożeniem ze strony osób trzecich, który to przywilej chyba słusznie może zostać uznany za jeden z przejawów wolności.

Statystyki pokazują jednak, że przestępczość w Korei nabiera rozpędu, z włamaniami i wykroczeniami na tle seksulanym jako jej głównymi motorami napędowymi. Szczególnie martwi gwałtowny wzrost przestępstw seksualnych: od roku 2001 zanotowano 50% więcej przypadków tego rodzaju. Przyczyn takiego stanu rzeczy upatruje się przede wszystkim w szerokim dostępie do scen przemocy seksualnej (Internet) oraz w braku edukacji seksualnej (ostry sprzeciw rodziców wobec propozycji wprowadzenia takowej do szkół).

Upraszczając, w koreańskiej, bardzo zmaskulinizowanej mentalności, rola kobiety sprowadza się do dwóch funkcji: żony i matki oraz obiektu seksualnego. Przyjęta jest tutaj tradycja pewnych zachowań, które ciągle uznawane są za normalne, za wrodzone prawo mężczyzny: zinstytucjonalizowane i nagminne korzystanie z usług seksualnych, powszechność i akceptacja mało wybrednych żartów skierowanych do przedstawicielek płci pięknej, a nawet „nieprzynoszące przecież nikomu szkody” obłapywanie, czy ocieranie się. W koreańskim społeczeństwie istnieje również ciche przyzwolenie na przemoc w rodzinie – jeszcze do niedawna w ustawodawstwie tego kraju pojęcie gwałtu nie miało zastosowania do napaści w ramach związku małżeńskiego. Dosyć wspaniałomyślnie bierze się też pod uwagę najróżniejsze okoliczności przestępstwa. Dla przykładu jeszcze kilka lat temu upojenie alkoholowe było uznawane (i ciągle jest w umysłach wielu Koreańczyków!) za czynnik łągodzący w przypadkach nawet najbrutalniejszych gwałtów.

Przestępstwa na tle seksualnym w Korei nigdy nie były zjawiskiem marginalnym. Statystyki idą w górę nie tylko ze względu na realnie zwyżkującą liczbę wykroczeń, ale również ze względu na to, że najzwyczajniej coraz więcej przypadków zgłaszanych jest na policję. Społeczna stygma wobec ofiar przemocy seksualnej jest coraz mniejsza, kobiety stają się coraz bardziej niezależne i pewne siebie, ale także zwiększa się świadomość i wiedza na temat tego, czym jest napaść na tle seksualnym. Po fali niezwykle brutalnych przestępstw na nieletnich (Nayoung Case), w tym dzieci niepełnosprawnych (Inhwa Case) zaostrzeniu ulega również koreańskie prawo. Co ważniejsze jednak bardziej efektywna staje się też jego egzekucja.

W kolejnej audycji „Zakorkowanych” (do odsłuchania poniżej) mówimy z Leszkiem o skali zjawiska, o aktualnej sytuacji ofiar przemocy seksualnej, o postrzeganiu tego rodzaju przestępstw przez przeciętnego Koreańczyka oraz o koreańskim ustawodawstwie w tym zakresie.

Uwaga – audycja jedynie dla słuchaczy o mocnych nerwach!






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...